W bemowskim klasyku, czyli starciu Chemika Bemowo z Moszna Squad w ramach Pierwszej Ligi Siódemek faworytem byli bardzo dobrze spisujący się na wiosnę nominalni gospodarze. Tymczasem od samego początku dosłownie nic nie szło po myśli załogi w zielonych trykotach. W 4 minucie, po ładnej klepce od Michała Głębockiego, wynik otworzył Damian Metryka i mieliśmy 0:1. Niedługo potem mogło być już 0:2, ale precyzji zabrakło Michałowi Burzyńskiemu. W odpowiedzi Chemicy dwukrotnie obili obramowanie, co się niebawem na nich zemściło. Gdyż po niespełna kwadransie, po sprytnym podaniu między obrońcami Macieja Latosiewicza, znakomicie wykończył Bartosz Borys i mieliśmy 0:2. Po chwili CB, w znakomitej okazji, fatalnie spudłowali, za moment kąśliwy strzał oddał Latosiewicz, więc sporo się działo na murawie. A do tego w 19 minucie, po celnym strzale w długi róg, na 0:3 podwyższył Głębocki. Gospodarze jeszcze przed przerwą dwukrotnie mogli złapać kontakt, ale nie trafiali w nieprawdopodobnych sytuacjach, stąd też rezultat do końca pierwszej odsłony już się nie zmienił. Po zmianie stron Chemicy cały czas próbowali odrabiać straty, ale z jednej strony świetnie spisywali się Michał Szymborski z golkiperem Piotrem Stefankiewiczem, a z drugiej – skuteczność nie była ich sojusznikiem w tych zawodach. Tego nie można powiedzieć o ekipie gości, którzy konsekwentnie grali swoje i wyczekiwali na podwyższenie prowadzenia. I udała im się ta sztuka. W 39 minucie notujący znakomite zawody Metryka huknął z powietrza, bramkarz jeszcze zdołał sparować futbolówkę na poprzeczkę, w posiadaniu piłki znalazł się Maciej Kuligowski, który wyłożył ją jak na tacy do Karola Nowaka, który dopełnił formalności. W 45 minucie było już po meczu. Wtedy to najlepszy na placu Metryka oddał strzał z dystansu, ten zatrzymał się na słupku, ale na miejscu znalazł się Nowak, kompletując dublet. Nie minęło 60 sekund, gdy Nowak miał już na koncie hat-tricka, po tym jak wykorzystał bardzo dobre zagranie Kuligowskiego. I było już 0:6. Dopiero na samym finiszu udało się Zielonym dwukrotnie znaleźć drogę do siatki (za sprawą Stanisława Kędzierskiego i Damiana Świerblewskiego), ale było już za późno. W ostatecznym rozrachunku Moszna Squad zwyciężyła 2:6 po naprawdę przekonującym występie, w którym ciężko było wyróżnić jednego zawodnika, gdyż wszyscy spisali się wprost wybornie. Jeśli chodzi zaś o Chemika, to po prostu niemal nic im nie wychodziło (w przeciwieństwie do rywali), ale ta porażka jeszcze o niczym nie przesądza w wyścigu o mistrzowski wazon.