Dla Dream Team Warsaw, sezon letni jest do zapomnienie. Jak na drużynę z takim składem i potencjałem powinni oni walczyć o medale, a nie o utrzymanie. Co innego Haracze, którzy wciąż walczą o podium. Ten mecz jednak DTW wyszedł dobrze. Od początku przeważali na boisku, grali mądrze w obronie, a i strzałów na bramkę nie brakowało, chodź Garaże, też mieli swoje okazje. Jedyna bramka w pierwszej połowie padła w 15 min. Krystian Nowakowski zagrał w ciemno w pole karne, piłka odbiła się od nóg obrońców i spadła pod nogi Maćka Szpakowskiego, który jakimś cudem tego nie zepsuł i otworzył wynik meczu. Po zmienię stron, Haratacze próbowali odrobić straty, jednak świetnie w bramce spisywał się Damian Cichy. W 25 min, Nowakowski przejął piłkę od obrońcy i samodzielnie wykończył akcję. Największe emocje jednak gracze zostawili nam na koniec. Najpierw w 35 min, „Nowaczek” trafił na 3:0. Następnie dwie minuty później, Kostya Didenko strzelił dla Harataczy, zmniejszając stratę. To był sygnał dla graczy Patryka Rosłańca na odrobienie strat. Już po minucie mieli oni szansę na strzelenie bramki kontaktowej, co zwiększyło by pikanterii spotkania, jednak jeden z zawodników, mając przed sobą pustą bramkę, trafił w słupek. To się zemściło, bo DTW ruszyło z szybką kontrą. Jeden z graczy dogrywał piłkę w pole karne, tam w tępo wbiegł obrońca, futbolówka odbiła się od jego tułowia i wpadła do bramki. Finalnie mecz zakończył się wynikiem 4:1. Zwycięstwo to nic nie dało DTW, zaś Harataczom lekko skomplikowało drogę po medale. Po więcej, zapraszamy do materiału VEO.