W meczu Futsal Teamu ze Świniobiciem w rozgrywkach Drugiej Ligi Futsalu faworytem byli, rzecz jasna, goście. Lecz spodziewaliśmy się, że FT tanio skóry nie sprzeda i powalczy o swoje. I tak też było w istocie. Od początku to spotkanie było rozgrywane na dużej intensywności i w 8 minucie mieliśmy otwarcie wyniku. Wówczas to Emil Gadomski, po odbiorze, znalazł się w sytuacji sam na sam, którą z zimną krwią wykorzystał. Później gra toczyła się głównie w środku pola, ale po kwadransie obejrzeliśmy więcej konkretów. Na 2:0 mógł podwyższyć Gadomski, niedługo potem znakomicie obronił Wiktor Koc, a dosłownie w ostatniej akcji pierwszej odsłony Patryk Więckowski obił poprzeczkę. Ale wynik do przerwy już się nie zmienił. Po zmianie stron, w 23 minucie, Gadomski podał do Sebastiana Sobieszka, a ten poprawił na 2:0. Nie minęło 120 sekund, gdy kapitan Czerwonych ponownie wystąpił w roli asystenta, tym razem przy golu Bartłomieja Rybaka. W końcu odgryźli się goście. W 26 minucie drogę do siatki odnalazł Piotr Ignatowski, a później Świniobicie mieli jeszcze kilka szans na zmniejszenie strat. Nie był to jednak ich dzień. Gdy do ostatniej syreny brakowało 6 minut najlepszy na parkiecie Emil Gadomski odebrał piłkę na własnej połowie, popędził na bramkę, a potem wystawił na „pustaka” to Rybaka (nieintencjonalny rym), a ten podwyższył na 1:4. Goście próbowali odrabiać, ale następne dwa ciosy zadali gospodarze. W 38 minucie po interwencji w obronie Więckowskiego futbolówka trafiła do nogi Sobieszka, który skorzystał w braku nominalnego bramkarza u rywali i strzelił na 5:1. A chwilę później Więckowski przypieczętował doskonały występ całej drużyny, ustalając rezultat na 6:1. Było to rozstrzygnięcie tyleż zaskakujące, co zasłużone, gdyż Futsal Team pokazał tu ogromną klasę. Świniobicie zaś mimo porażki, pozostali na czele stawki, ale, jak widać, konkurencja nie śpi.