Podsumowanie sezonu 8. Liga Szóstek!

„Prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym jak zaczynają, a jak kończą” – brzmi znane porzekadło. W przypadku ósmej ligi szóstek zakończonego niedawno sezonu zimowego nie miałoby to potwierdzenia. Ekipa Warsaw Bad Boys przegrała bowiem zarówno swój pierwszy, jak i ostatni mecz, a mimo tego sięgnęła po złote medale. Sięgnęła, dodajmy, dość pewnie, triumf zapewniając sobie już na kolejkę przed zakończeniem zmagań. Po zaciętej walce o pozostałe miejsca na „pudle” srebrne medale przypadły ostatecznie FC Mriji, a brązowe – KP Koziej. Stawka była natomiast bardzo wyrównana, o czym najlepiej świadczy fakt, że przez bardzo długi czas szanse na zakończenie rozgrywek w czołowej trójce zachowywało aż sześć drużyn.

Typowaliśmy ich w roli głównego kandydata do złota i – choć z drobnymi perturbacjami – udało się! Warsaw Bad Boys okazali się bezapelacyjnie najlepsi, zasłużenie sięgając po medale z najcenniejszego kruszcu. Początek był jednak w ich wykonaniu potężnym falstartem, już w pierwszej serii gier ulegli bowiem ADS-owi Scorpion’s (5:6). Potem było już duuuuuuużo lepiej, czego efektem siedem kolejnych zwycięstw. Ekipa dowodzona przez Bartka Podobasa kolejno odprawiała z kwitkiem: Fuszerkę (11:2), FC Mriję (7:3), Agil At Agord (10:3), GLK (10:5), Drink Men (6:3), Hiszpanię (7:3) oraz FC Screamers (13:7). Jak widać, triumfy te były w miażdżącej przewadze bardzo przekonujące, co jedynie potwierdza ich znakomitą dyspozycję. Co więcej, wygrana nad „Krzykaczami” sprawiła, że już na kolejkę przed końcem sezonu WBB byli pewni tytułu mistrzowskiego. To najwyraźniej wprowadziło w ich szeregi pewne rozluźnienie, na koniec ponieśli bowiem porażkę przeciwko KP Koziej (6:8). W żaden sposób nie mogła ona natomiast zmącić ich doskonałych humorów. Szczególnie, że oprócz wygrania ligi w ich ręce trafił również szereg nagród indywidualnych. Wyróżnieni zostali:

  • Piotr Lach (19 goli i 10 asyst) oraz Maciej Pyrka (19 goli i 10 asyst) – zwycięzcy klasyfikacji strzelców,
  • Konrad Kozłowski (12 goli i 16 asyst) – najlepszy asysten, a także najlepszy obrońca,
  • Maciej Pyrka – MVP Sezonu.

Trudno chyba o lepszy dowód na to, że mistrzostwo dla Warsaw Bad Boys było ze wszech miar zasłużone. Tym bardziej, że dobre liczby notowali również m.in. Michał Matynia (8 goli i 6 asyst) czy ostoja ich defensywy – Damian Borowski (6 goli i 4 asysty).

Za plecami mistrzów finiszowała FC Mrija, która finalnie straciła do WBB tylko dwa punkty. O takim rozstrzygnięciu w dużej mierze zadecydował początek sezonu, rozegrany przez ekipę rodem z Ukrainy nieco poniżej oczekiwań. Zawodnicy w różowych trykotach w pierwszej serii gier wygrali co prawda z GLK (7:4), ale w kolejnych dwóch spotkaniach ponosili porażki – 2:3 z Hiszpanią i 3:7 z Warsaw Bad Boys. To najwyraźniej wpłynęło na nich mobilizująco, do końca sezonu nie przegrali już bowiem ani razu. Ich bilans od czwartej serii gier to pięć zwycięstw, do których trzeba doliczyć niespodziewany remis przeciwko Agil At Agord (4:4). Warto natomiast zwrócić uwagę, że część z tych triumfów miała swoją wymowę. FC Mrija potrafiła chociażby wysoko ograć późniejszych brązowych medalistów – KP Kozią (9:4) czy rozgromić Fuszerkę (12:0). Kluczowy okazał się jednak mecz z ostatniej serii gier, decydujący o tym, która z ekip sięgnie po medale. „Różowi” pokonali wówczas FC Screamers 1:0, wyszarpując wygraną w samej końcówce. To dało im wicemistrzostwo, a jednocześnie zepchnęło rywali poza podium. Czy osiągnięcie to mogą uznać za sukces? Naszym zdaniem – jak najbardziej! Przez większość czasu prezentowali świetną formę, a ustąpienie tak renomowanej drużynie jak WBB nie jest żadną ujmą. Ponadto na wyróżnienie indywidualne sumiennie zapracował Aleksii Bespalii, który świetną postawą między słupkami zasłużył na statuetkę dla najlepszego bramkarza. W polu świetną robotę wykonywali z kolei Max Moldobov (13 goli i 4 asysty) czy Roman Piddubrivnyi (7 goli i 5 asyst).

Brązowe krążki – rzutem na taśmę – wywalczyli zawodnicy KP Koziej. Patrząc na pierwszą część sezonu w ich wykonaniu, trzecią lokatę mogą poczytywać jako naprawdę duży sukces. Ekipa w białych trykotach na inaugurację pokazała się ze świetnej strony, pokonując 11:0 Agil At Agord, ale w kolejnych meczach zgromadziła zaledwie jeden punkt – kolejno przegrywając z Drink Men (3:5), remisując z GLK (4:4) i ulegając FC Mriji (4:9). Czteropunktowy dorobek na półmetku sezonu nie zwiastował niczego dobrego, ale – jak się potem okazało – były to złe miłego początki. Punktem zwrotnym dla KPK było zwycięstwo nad FC Screamers (7:3), które ewidentnie dodało im wiatru w żagle. Potem nastąpiła z trudem wywalczona wygrana z Fuszerkę (6:5) i chwilowy przestój w postaci remisu z Hiszpanią (4:4). W przedostatniej serii gier drużyna Maćka Baranowskiego pewnie pokonała natomiast ADS Scorpion’s (6:1), a w ostatniej nieoczekiwanie okazała się lepsza od świeżo upieczonego mistrza – Warsaw Bad Boys (8:6). Ten ostatni triumf sprawił, że KP Kozia praktycznie w ostatniej chwili wskoczyła na najniższy stopień podium i ucierając nosa konkurencji. Rezultat ten zapewne nie byłby jednak możliwy, gdyby nie kolejna znakomita kampania w wykonaniu Piotra Stępniewskiego, który strzelił 18 goli i dorzucił do tego 13 asyst. Nadmienić trzeba przy tym, że w działaniach ofensywnych dzielnie wspierał go Paweł Chróstowski, autor 9 goli i 4 asyst.

Czwarte miejsce dla debiutantów – GLK. Rezultat ten, choć jak na pierwszy sezon w LB bardzo obiecujący, jest w dużej mierze pokłosiem słabego początku rozgrywek. Zawodnicy w zielonych strojach ewidentnie musieli zapłacić „frycowe”, pierwsze dwa mecze w ich wykonaniu to bowiem porażki przeciwko FC Mriji (4:7) i FC Screamers (2:10). Pierwszy punkt przyszedł w trzeciej serii gier (remis 4:4 z KP Kozią), a już tydzień później odnieśli oni pierwsze zwycięstwo, pokonując 2:1 Fuszerkę. W piątej serii gier miejsce w szeregi pokazali im co prawda mistrzowie (5:10 przeciwko WBB), ale od tego momentu zawodnicy GLK byli już bezbłędni. Widać było, że zdecydowanie okrzepli i z dużo większą pewnością siebie poruszają się po murawie. Efekty przyszły bardzo szybko – 4:2 z Hiszpanią, 11:3 z ADS-em Scorpion’s, 15:1 z Drink Men i 9:4 z Agil At Agord. Cztery triumfy z rzędu, które nie tylko zapewniły im spokojne utrzymanie, ale także wywindowały aż na czwartą lokatę w tabeli. Do medali nieco zabrakło, ale ich postawa w drugiej fazie rozgrywek naprawdę może napawać optymizmem. Piszemy to szczególnie w kontekście Sebastiana Dominiaka, który zakończył zimową kampanię z dorobkiem 17 goli i 6 asyst, będąc wyraźnym liderem formacji ofensywnej GLK. Reszta zawodników także nie zasypiała jednak gruszek w popiele, prezentując wysoką formę.

Bezsprzecznie największymi przegranymi zakończonych niedawno rozgrywek są FC Screamers, którzy jeszcze na kolejkę przed końcem zajmowali pozycję wicelidera, tymczasem finiszowali dopiero na piątej lokacie. Drużyna w czarnych trykotach świetnie weszła w sezon, wygrywając trzy pierwsze mecze, potem grała już jednak „w kratkę”. Już w czwartej serii gier lepsza od nich okazała się KP Kozia (3:7), a choć tydzień później udało im się ograć ADS Scorpion’s (2:1), kolejne rozczarowanie przyszło bardzo szybko. W szóstej kolejce „Krzykacze” sensacyjnie ulegli 2:7 walczącemu o utrzymanie Agil At Agord. Tabela była jeszcze wówczas mocno spłaszczona, a wygrana 7:3 nad Drink Men oznaczała, że mecz przeciwko Warsaw Bad Boys będzie bezpośrednim starciem o mistrzostwo. Wygrana dawała FCS awans na fotel lidera, ale tym razem zdecydowanie lepszy okazał się przeciwnik, wygrywając 13:7 i pieczętując tym samym tytuł. Zespół w czarnych trykotach wciąż znajdował się jednak na drugiej lokacie, a o jej utrzymanie mierzył się w ostatniej serii gier z FC Mriją. Tutaj czekał niestety kolejne rozczarowanie, a porażka 0:1 sprawiła, że finalnie wyprzedził ich nie tylko kontrkandydat do srebra, ale także KP Kozia i GLK. Sezon zimowy jest zatem dla nich do zapomnienia, ale to wciąż bardzo dobra drużyna i jesteśmy pewni, że wiosną powrócą w lepszej odsłonie, żądni rewanżu za niedawne niepowodzenie. Na osobne słówko zasłużył natomiast Tomasz Balcerzak, który z bilansem 9 goli i 5 asyst był jednym z najjaśniejszych punktów drużyny w minionej kampanii.

Szósta lokata przypadła w udziale Hiszpanii, której gracze również nie mogą być do końca zadowoleni z takiego wyniku. Po mistrzostwie zdobytym jesienią liczyliśmy, że i tym razem powalczą o najwyższe cele, tymczasem ekipa z Półwyspu Iberyjskiego zupełnie nie przypominała tej z poprzednich rozgrywek. Początek mieli jeszcze całkiem przyzwoity – remis 4:4 z Drink Men i wygrana 3:2 z FC Mriją – ale potem zaczęły się schody. Sygnałem ostrzegawczym była wyraźna porażka przeciwko FC Screamers w trzeciej kolejce (2:6). Potem większego wyzwania nie stanowiła dla nich co prawda Fuszerka (wygrana 8:1), następnie przyszła natomiast pora na trzy kolejne mecze bez zwycięstwa. Zbyt mocne okazały się wówczas ekipy GLK (2:4) i Warsaw Bad Boys (3:7), a w starciu przeciwko KP Koziej udało się wyszarpać tylko remis (4:4). Wtedy Hiszpanie musieli jeszcze martwić się o zapewnienie sobie ligowego bytu, ale dzięki dobrej końcówce cel ten udało im się osiągnąć stosunkowo łatwo. Wygrane nad Agil At Agord (6:3) i ADS-em Scorpion’s (4:3) sprawiły, że finiszowali na szóstej lokacie, gromadząc łącznie 14 punktów. Jak już wspomnieliśmy, jest to wynik solidny, ale mimo wszystko poniżej oczekiwań. Wygląda zresztą na to, że gracze w czerwonych koszulkach mocno odczuli nieobecność Samuela Garcii, który zimą zagrał jedynie trzykrotnie, i tak notując 7 goli i 4 asysty. Adrian Trigo (6 goli i 5 asyst) oraz Jaime Gonzalez (8 goli i asysta) starali się dzielnie go zastępować, ale w ogólnym rozrachunku okazało się to zbyt mało, by powalczyć o coś więcej aniżeli utrzymanie.

Oczko niżej rozgrywki zakończył ADS Scorpion’s, który z kolei po bardzo pozytywnym początku, w późniejszym okresie mocno spuścił z tonu. Zespół prowadzony przez Artura Kałuskiego już na inaugurację sprawił zresztą niemałą sensację, pokonując 6:5 późniejszych złotych medalistów – Warsaw Bad Boys. Także w drugiej serii gier ADS zgarnął pełną pulę, ogrywając 6:2 Drink Men i wyrastając powolutku na „czarnego konia” rozgrywek. Niestety, potem było już zdecydowanie gorzej, w szóstej serii gier bardzo pewnie pokonali jeszcze Fuszerkę (10:2), ale oprócz tego ponieśli komplet pięciu porażek na boisku. Piszemy „na boisku”, gdyż w między czasie otrzymali jeszcze trzy punkty za mecz przeciwko Agil At Agord, na który przeciwnik nie zebrał składu. Apetyty po bardzo udanym początku były zatem spore, tymczasem dalsza część rozgrywek okazała się dla drużyny w białych koszulkach wybitnie nieudana. Finalnie zgromadzili natomiast 12 punktów, co być może nie rzuca na kolana, ale jest osiągnięciem całkiem solidnym. Wydaje się, że celem nr 1 na przyszłość będzie w ich przypadku ustabilizowanie formy, ponieważ dość często zdarzały im się w tej materii dość duże wahania. Bardzo podobała nam się natomiast postawa duetu Paweł Poniatowski (6 goli i 6 asyst) oraz Maciej Boguszewski (9 goli i 3 asysty), który w dużej mierze odpowiadał za ofensywne poczynania zespołu.

Ósme, ostatnie bezpieczne miejsce przypadło w udziale ekipie Drink Men. Przed sezonem typowaliśmy ich raczej jako drużynę środka tabeli, sezon ułożył się jednak zgoła inaczej. Pierwsza część była jeszcze dla nich względnie udana (siedem punktów zdobytych w czterech meczach), ale następnie przyszła seria czterech kolejnych porażek, która na dobre uwikłała ich w walkę o utrzymanie. Szczególnie bolesna musiała być lekcja futbolu od GLK, który w dziesiątej serii gier zwyciężył aż 15:1! Przed ostatnią kolejką wiedzieliśmy, że DM stoczy z Agil At Agord korespondencyjny bój o zachowanie ligowego bytu. Zwycięsko wyszli z niego zawodnicy w pomarańczowo-granatowych trykotach, którzy osiągnięcie tego celu przypieczętowali efektownym triumfem nad Fuszerką (8:2). Ostatecznie dało im to ósmą lokatę, która mimo wszystko nie jest raczej powodem do świętowania. Biorąc pod uwagę fakt posiadania w składzie Łukasza Skwarko (zimą 11 goli i 2 asysty) czy Tomasza Sienkiewicza (7 goli i 8 asyst), nasze oczekiwania względem Drink Men są zdecydowanie większe. Pozostaje nam zatem liczyć, że wiosną już się nie zawiedziemy!

Spadkiem do niższej ligi kampanię zimową zakończył Agil At Agord. Także i w tym przypadku możemy mówić o rozczarowaniu, ekipa Damiana Metryki radziła sobie bowiem poniżej oczekiwań. Tak naprawdę solidny w ich wykonaniu był jedynie drugi „trymestr” sezonu, gdy na przestrzeni trzech spotkań potrafili odnieść zwycięstwa nad FC Screamers (7:2) i Fuszerką (9:5), a także zremisować z FC Mriją (4:4). Zarówno początek, jak i koniec był niestety w ich wykonaniu fatalny. Sześć meczów sześć porażek, na dodatek jedna z powodu oddanego walkowera – to nie mogło zapewnić im ligowego bytu. Co więcej, tak naprawdę trudno wskazać nam – może poza meczem z DM (3:4) – przegrane przez nich spotkanie, w którym mogli pokusić się o jakąś zdobycz. Miażdżąca większość z nich była bezdyskusyjna i potwierdzała jedynie fakt, że AAA znajdują się grubo poniżej swojej normalnej dyspozycji. Tak naprawdę nie zawiedli chyba jedynie kapitan – wspomniany Metryka (8 goli i 2 asysty), a także Grzegorz Kowerski, który pomimo ledwie 4 występów i tak zdążył zapisać na swoje konto 7 goli i 4 asysty.

Zdecydowanie najsłabsza w minionym sezonie 8. Ligi Szóstek okazała się niestety Fuszerka. Zawodnicy występujący na co dzień w błękitnych trykotach zupełnie nie potrafili odnaleźć się na tym poziomie rozgrywkowym, przegrywając wszystkie dziewięć spotkań i zasłużenie zajmując ostatnią lokatę. Dość powiedzieć, że ekipa ta legitymuje się zarówno najsłabszą ofensywą (22 gole strzelone), jak i defensywą (77 goli straconych) w całej lidze. Co prawda w pojedynczych spotkaniach byli oni blisko jakiejkolwiek zdobyczy (choćby 1:2 z GLK czy 5:6 z KP Kozią), zdecydowanie częściej ich porażki były natomiast wysokie i bezdyskusyjne. Jeśli mielibyśmy wskazać jakiś pozytyw minionej kampanii w ich wykonaniu, byłaby to chyba postawa Adriana Giski, który z 9 golami i 2 asystami na koncie zdecydowanie wygrał wewnątrzdrużynową klasyfikację kanadyjską. Bez wątpienia jednak Fuszerkę czeka w najbliższych tygodniach wytężona praca, której celem będzie oczyszczenie głów i powrót na sezon wiosenny w zdecydowanie lepszej dyspozycji.

zima_2024_sezon_8.png

 

Sponsorzy