Podsumowanie sezonu 7. Liga Szóstek!

Na siódmym szczeblu rozgrywkowym bezkonkurencyjni okazali się FC Obłupani. Ekipa ta przeszła przez cały sezon „suchą stopą”, notując osiem zwycięstw oraz jeden remis i bardzo pewnie sięgając dzięki temu po medale z najcenniejszego kruszcu. Do pewnego momentu kroku próbował dotrzymać im Retro Squad, ale w decydujących momentach nieco „spuchł” i finalnie jego gracze musieli zadowolić się wicemistrzostwem. Podium uzupełnił FC Desant, który o tę lokatę musiał jednak mocno powalczyć, konkurencja była bowiem spora. Emocji nie mieliśmy za to w południowej części tabeli, gdzie różnica pomiędzy spadkowiczami, a pozostałymi ekipami była bardzo wyraźna.

Przygoda FC Obłupanych w Lidze Bemowskiej to ciągły progres. Ta młoda ekipa w poprzednich sezonach zajmowała kolejno szóstą oraz piątą lokatę, a jesienią po raz pierwszy stanęła na podium, zgarniając brązowe medale. Zimą przyszedł na kolejny krok wprzód, tym razem okraszony bezapelacyjnym triumfem w 7. Lidze Szóstek! Gracze w białych trykotach okazali się zdecydowanie najlepsi spośród całej stawki, pewnie sięgając po wazon mistrzowski. Najlepiej niech świadczy o tym fakt, że zespół ten tylko raz w minionej kampanii stracił punkty – miało to miejsce w piątej serii gier, gdy zremisował 5:5 z RKS-em Pendrachy. Pozostałych osiem starć padło łupem świeżo upieczonych triumfatorów, choć gwoli ścisłości należy dodać, że dwa z nich odniesione zostały po walkowerach. Z drugiej jednak strony były to mecze przeciwko późniejszym spadkowiczom – KS Na Pełnej i Land of Fire – z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy zatem założyć, że i tak zakończyłyby się po myśli FCO. Na szczególną uwagę zasługuje ich postawa w dziesiątej, podwójnej kolejce, gdy najpierw rozgromili Reytana aż 24:4 (!), a dzień później nie dali najmniejszych szans FC Torpedo, wygrywając 10:4. Czy istnieje lepszy sposób na przypieczętowanie tytułu mistrzowskiego? Śmiemy wątpić. Tym bardziej, że oprócz wazonu za pierwsze miejsce zgarnęli również dwie nagrody indywidualne. Królem strzelców całych rozgrywek został autor 26 goli – Bartosz Trojanowski, najlepszym golkiperem wybraliśmy z kolei Szymona Mękałę, który przez cały sezon znakomicie trzymał w ryzach defensywę.

Na drugiej lokacie, choć aż z pięcioma punktami straty do lidera, zmagania zakończył Retro Squad. Trzeba natomiast podkreślić, że zespół ten bardzo długo dotrzymywał kroku FC Obłupanym. I to nawet pomimo faktu, że już na inaugurację ulegli minimalnie głównemu kontrkandydatowi do tytułu (5:6). Potem złapali jednak znakomitą serię, notując pięć kolejnych zwycięstw i pokonując w tym czasie FC Torpedo (14:3), Kindybały FC (5:3), KS Na Pełnej (13:4), Land of Fire (16:2) i Reytana (10:4). Rozmiar tych triumfów robił wrażenie, ale ich zwycięski marsz zatrzymał w dziewiątej serii gier FC Desant, remisując 6:6. Tydzień później nastąpiła rehabilitacja, ale triumf 11:7 nad RKS-em Pendrachy okazał się bezużyteczny w kontekście walki o złote medale, dzień wcześniej złoto medale zapewnili sobie bowiem FCO. Retro Squad był już z kolei wówczas pewien drugiej lokaty, wobec czego w ostatniej kolejce – na delikatnym rozluźnieniu – tylko zremisował 2:2 z Drużyną Actimela. Czy zatem sezon zimowy ekipa w czarnych trykotach może uznać za udany? Jak najbardziej. Czy mogli pokusić się o coś więcej? Naszym zdaniem – nie. Przy tak dysponowanym rywalu, który w całym sezonie potknął się tylko raz, trudno byłoby realnie myśleć o odebraniu mu mistrzostwa. To, co nie udało się w materii drużynowej, powiodło się jednak w indywidualnej. Do Grzegorza Pańskiego trafiła bowiem nie tylko statuetka dla najlepszego asystenta, ale również najcenniejsze wyróżnienie – dla Zawodnika Sezonu. Nic jednak dziwnego, lider RS w trakcie całych rozgrywek zapisał na swoje konto 22 gole, 15 asyst i 4 tytuły MVP meczu, będąc zdecydowanie najjaśniejszym punktem swojej drużyny.

Brązowe medale zawisły na szyjach graczy FC Desant, którzy notują tym samym bardzo udany debiut w Lidze Bemowskiej. Drużyna rodem z Ukrainy na przestrzeni całych rozgrywek była może nieco chimeryczna, ale ostatecznie wystarczyło to do zajęcia miejsca w pierwszej trójce. Najlepszym potwierdzeniem wysnutej przez nas tezy niech będzie ich postawa w pierwszych czterech kolejkach. Gracze w błękitnych trykotach na inaugurację zremisowali z Reytanem (3:3), by potem wygrać z Drużyną Actimela (7:2), podzielić się punktami z RKS-em Pendrachy (8:8) i wreszcie ulec FC Obłupanym (3:7). Druga część rozgrywek była już natomiast w ich wykonaniu zdecydowanie bardziej równa. Dwa zwycięstwa (6:0 z FC Torpedo i 11:6 z KS Na Pełnej), dwa remisy (6:6 z Retro Squadem i 3:3 z Kindybałami FC), a także walkower otrzymany na zakończenie rozgrywek od Land of Fire sprawiły, że finalnie to oni mogli cieszyć się z trzeciego miejsca. Jest to niewątpliwie bardzo dobry rezultat, choć nie możemy oprzeć się wrażeniu, że potencjał tej drużyny uprawnia ją do gry o jeszcze wyższe cele. Szczególnie, że posiadają w swoich szeregach najlepszego obrońcę minionego sezonu – Vladyslava Ostrovskyiego. Zawodnik ten nie tylko trzymał w ryzach całą defensywę, ale udzielał się przy tym z przodu, strzelając 4 gole i notując 5 asyst. Oprócz niego na kilka ciepłych słów zasługują z pewnością również Volodymyr Kharin (15 goli i 3 asysty) i Vladyslav Bernatskyi (11 goli i 3 asysty).

Tuż za podium finiszował Reytan, którego zawodnicy chyba nie do końca mogą być zadowoleni ze swojej postawy. Znamy ten zespół doskonale i wiemy co potrafią, wobec czego spodziewaliśmy się po nich troszkę więcej. Początek rozgrywek był jeszcze w ich wykonaniu niezły – na inaugurację podzielili się punktami z FC Desantem (3:3), a dwa tygodnie później pokonali 3:1 FC Torpedo. Później było niestety zdecydowanie gorzej, czego efektem zaledwie jedno zwycięstwo w pięciu kolejnych meczach (5:4 z KS Na Pełnej). Swoistą „antywisienką na antytorcie” był blamaż w dziesiątej serii gier przeciwko nowo koronowanym mistrzom – FC Obłupanym (4:24). Wówczas wydawało się zresztą, że „Czerwoni” mogą mieć problem z zachowaniem ligowego bytu, ale walkower od Land of Fire i zwycięstwo na zakończenie z RKS-em Pendrachy (10:6) dość szybko rozwiały te wątpliwości. Co więcej, niezwykle spłaszczona tabela sprawiła, że Reytan finiszował na bardzo wysokiej, czwartej lokacie. Na papierze wynik ten wygląda bardzo dobrze, ale punktowo jest już nieco gorzej – pamiętajmy, że 13 „oczek” rzadko kiedy daje tak wysoką lokatę. Nie zamierzamy naturalnie bagatelizować ich osiągnięcia, zmierzamy jedynie do tego, że w przyszłości będą musieli punktować jeszcze lepiej, jeśli chcą zdobywać medale. Co do indywidualności – w ich szeregach ponownie wyróżniał się Ioseb Otskheli, autor 11 goli i 2 asyst, który w ogromnej mierze odpowiadał za poczynania ofensywne drużyny.

Piąte miejsce zajęli kolejni debiutanci – Drużyna Actimela. Grę tego zespołu najlepiej będzie chyba opisać słowem „chimeryczność”. Wystarczy bowiem rzut oka na osiągane przez nich rezultaty i szybko zauważymy, że ani razu minionej zimy nie zdarzyło się, by mecz z ich udziałem dwa razy z rzędu zakończył się identycznym rozstrzygnięciem. Sezon rozpoczęli od podziału punktów z RKS-em Pendrachy (8:8), a następnie naprzemiennie notowali porażki, zwycięstwa oraz remisy. Znamienny jest zresztą fakt, że ich końcowy bilans to trzy wygrane, trzy remisy i trzy przegrane. Z pewnością regularność jest więc tym aspektem, na który powinni położyć szczególny nacisk. Z optymistycznych wiadomości – odebranie punktów drugiemu w tabeli Retro Squadowi (2:2) czy pewny triumf nad czwartym Reytanem (3:0) pokazują, że drzemie w nich naprawdę spory potencjał. A biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z naprawdę młodą drużyną, wierzymy w ich ciągły progres. Zimą pokazali się z dobrej strony, ale okres ochronny minął – wiosną będziemy oczekiwać od nich dużo więcej! Drużyna Actimela ma jednak możliwości, by sprostać naszym wymaganiom. Szczególnie, jeśli w ich szeregach wciąż będziemy oglądać Dominika Kubickiego (17 goli i 9 asyst), który niejednokrotnie udowodnił, że ma predyspozycje, aby być liderem tej drużyny.

Na szóstym miejscu rozgrywki zakończyły Kindybały FC, co także jest dla nas pewnym rozczarowaniem. Drużyna występująca na co dzień w bordowych trykotach chciała zmazać plamę z rozgrywek jesiennych, gdy zajęła dopiero siódmą lokatę i początek sezonu zdawał się zwiastować sporą poprawę. KFC wygrali trzy z czterech pierwszych meczów, ulegając jedynie późniejszym srebrnym medalistom – Retro Squadowi (3:5). Warto natomiast odnotować, że dwa z trzech triumfów były odniesione w pojedynkach ze spadkowiczami – KS Na Pełnej (9:5) i Land of Fire (7:4), z mocniejszych drużyn ograli jedynie Reytana (7:1). Im dłużej trwał jednak sezon, tym częściej „Bordowi” gubili punkty. W piątej serii gier ulegli 0:4 Drużynie Actimela, a w kolejnej serii gier okazali się gorsi od FC Obłupanych (6:8). Potem co prawda nieco się przebudzili, ale wygrana z RKS-em Pendrachy (8:5) i remis z FC Desantem (3:3) sprawił, że choć wciąż mieli szansę na „pudło”, nie wszystko zależało już od nich. Kindybały swoje zadanie jednak wykonały – a tak się przynajmniej wydawało – i po zwycięstwie nad FC Torpedo zakończyły zmagania na czwartej lokacie. Wobec gry nieuprawnionego zawodnika wynik został później zweryfikowany na korzyść rywali, wobec czego KFC osunęli się aż na szóstą pozycję. Jest to niewątpliwie wynik poniżej ich możliwości, a chyba jedynym zawodnikiem, który prezentował się na miarę potencjału był autor 11 goli i 7 asyst – Jeremiasz Morawiecki.

W brodę mocno mogą pluć sobie również zawodnicy RKS-u Pendrachy, którzy zajęli ostatecznie siódme miejsce. Jeszcze na trzy serie gier przed zakończeniem sezonu nie postawilibyśmy natomiast na takie rozstrzygnięcie złamanego grosza. Ten młody zespół prezentował się bowiem bardzo dobrze, naprzemiennie notując remisy oraz zwycięstwa i z dwunastoma punktami znajdując się w ścisłej ligowej czołówce. Co więcej, część z tych rezultatów musi budzić uznanie, ekipa w czarnych koszulkach potrafiła wszak odebrać punkty m.in. późniejszym medalistom – FC Desantowi (8:8) i FC Obłupanym (5:5). Cóż jednak z tego, skoro w decydującej fazie sezonu zaliczyli niesamowity dołek formy, przegrywając trzy ostatnie spotkania i trwoniąc tym samym marzenia o ugraniu medali? Najpierw lepsi od nich okazały się Kindybały FC (5:8), a następnie identyczne rozstrzygnięcia zapadły w starciach z Retro Squadem (7:11) i Reytanem (6:10). Efekt? Dopiero siódma lokata, pozostawiająca ogromny niedosyt. Tym bardziej, że „Czarni” nie prezentowali się w przegranych meczach tak źle, jak świadczy o tym dorobek punktowy. Zdecydowanie zabrakło im natomiast boiskowego wyrachowania, a momentami także chłodnej kalkulacji. Tak czy inaczej jest to dla nich kolejne cenne doświadczenie, które powinno zaprocentować w przyszłości. Na osłodę została im zresztą nagroda dla Olafa Orełko, który z 26 golami na koncie został ex-aequo królem strzelców. Dobry sezon ma za sobą także Filip Jarosiewicz, który do 13 trafień dorzucił także 11 asyst.

Tuż nad „kreską” zmagania zakończyło FC Torpedo, które nad strefą spadkową miało jednak ogromną, ośmiopunktową przewagę. Gracze rodem z Ukrainy minionego sezonu nie zaliczą zapewne do przesadnie udanych, ale niewątpliwie stanowi on progres względem ich wcześniejszych występów w Lidze Bemowskiej. Drużyna w zielonych koszulkach z dobrej strony pokazała się już na inaugurację, gdy pokonała Land of Fire 8:2. Potem było już nieco gorzej, ale triumf w dziewiątej serii gier nad KS Na Pełnej (8:4) w praktyce zapewnił im utrzymanie. Remis w czwartej kolejce z Drużyną Actimela (4:4) oraz walkower na zakończenie rozgrywek od Kindybałów FC były natomiast swoistą pieczęcią na utrzymaniu w lidze. Czy był to dla nich udany sezon? Raczej nie, choć wydaje nam się, że „satysfakcjonujący” całkiem dobrze oddaje ich nastroje po ostatnim gwizdku. Niewątpliwie ta ambitna ekipa będzie jednak chciała udowodnić, że stać ją na grę o wyższe cele aniżeli utrzymanie. Czy wiosną wrócą do nas w nowej, lepszej odsłonie? Bardzo byśmy sobie tego życzyli!

Przedostatnią lokatę, oznaczającą spadek z ligi, zajął KS Na Pełnej. Niestety, musimy z pełną świadomością napisać, że było to rozstrzygnięcie zasłużone. Zawodnicy w pomarańczowych trykotach kompletnie nie mogli odnaleźć się minionej zimy na boiskach przy ul. Obrońców Tobruku, czego efektem jest zaledwie jedna wygrana w dziewięciu meczach. Tę udało się odnieść w trzeciej serii gier, gdy pokonali 8:4 drugiego ze spadkowiczów – Land of Fire. Oprócz tego ponieśli jednak osiem porażek, z czego część naprawdę dotkliwych, że wspomnimy chociażby o meczach przeciwko RKS-owi Pendrachy (3:14) czy Retro Squadowi (4:13). W ostatniej kolejce pewni już spadku oddali walkowera FC Obłupanym, wobec czego ich finalny dorobek w zakończonych niedawno rozgrywkach wynosi dwa punkty. Pozytywy? Postawa Rafała Jochemskiego, który notując 14 trafień i 3 asysty był chyba jedynym jasnym punktem swojej ekipy.

Tyle samo punktów co KS Na Pełnej – przynajmniej na boisku – uzbierał Land of Fire, który zakończył zmagania na ostatniej lokacie. Gracze tej drużyny mają za sobą fatalny sezon, podczas którego jedynym pozytywem jest zwycięstwo w szóstej kolejce gier nad Drużyną Actimela (6:5). Wcześniej ponieśli jednak pięć kolejnych porażek, kilka z nich bardzo dotkliwych np. 2:8 z FC Torpedo, 2:11 z RKS-em Pendrachy czy 2:16 z Retro Squadem. W ostatnich trzech seriach gier zawodnicy tej drużyny nie stawiali się już na meczach, w komplecie oddając walkowery i kończąc z tego powodu sezon z zerowym dorobkiem punktowym. Podkreślimy w tym miejscu z całą mocą, że nie akceptujemy takiej postawy i uważamy hurtowe oddawanie walkowerów za niepoważne i niedopuszczalne. Rozumiemy naturalnie, że motywacja wobec rozczarowujących rezultatów mogła być minimalna, ale nie powinno to zwalniać z obowiązku stawienia się na zawodach. Tym bardziej, że wciąż mówimy (i piszemy!) o futbolu amatorskim, gdzie w ogromnej mierze chodzi o to, by spotkać się na murawie i w cieniu rywalizacji o punkty po prostu dobrze się bawić.

zima_2024_sezon_7.png

Sponsorzy