Immortal Eagles najchętniej zapomniałoby o inauguracji rozgrywek, którą efektownie przegrali. Na ich drodze tym razem stanęła Bemovia, która już miała na swym koncie 3 punkty. Wyzwanie było na pewnie niełatwe, ale wydawało się, że rywal był znacznie bardziej przystępny od tego z pierwszej kolejki. I rzeczywiście przebieg gry, przede wszystkim podczas pierwszej połowy, był wyrównany. Momentami na boisku iskrzyło, ale wszystko odbywało się w ramach rozsądnej walki o piłkę. Dwie żółte kartki skutecznie zahamowały zapędy obu drużyn, aby mecz wymknął się spod kontroli. Jako pierwsi z grą w osłabieniu mierzyli się gospodarze i skończyło się to utratą gola na 1:2. Chwilę później to Bemovia grała jednego gracza mniej i… podwyższyła prowadzenie za sprawą gola Łukasza Pawlaka. Końcówka pierwszej połowy była zdecydowanie otwarta, co przełożyło się na rezultat 2:4. Dwubramkowa strata z pewnością nie przekreślała szans Immortal Eagles. Po wznowieniu gry bardzo długo oglądaliśmy strzelecki impas. Ostatnie 10 minut było już jednak zupełną dominacją gości, w szeregach których wyróżniał się Łukasz Pawlak oraz Mateusz Pawluk. Ale nie tylko oni – Bemovia to spotkanie wygrała 2:9 przede wszystkim dzięki dobrej grze zespołowej. Tym samym gospodarze zaliczyli drugą porażkę, lecz obraz gry, jaki pozostawili po czterdziestu minutach może wlać nieco wiary, że niekorzystny trend uda się wkrótce odwrócić. Trzeba na pewno poprawić ostatnie minuty i dołożyć więcej atrybutów w ofensywie, a efekt zobaczymy niebawem.