Podsumowanie sezonu 17. Liga Szóstek!

Nasz cykl podsumowań klasycznie rozpoczynamy „od dołu”, na pierwszy ogień idzie zatem Siedemnasta Liga Szóstek. Tutaj bezkonkurencyjna okazała się Copanina, która nie pozostawiła rywalom najmniejszych złudzeń i po wygraniu wszystkich dziewięciu meczów ze wszech miar zasłużenie sięgnęła po złote medale. Świeżo upieczonemu mistrzowi dość długo kroku starał się dotrzymać Ajaks W-wa, w decydujących momentach jego graczom zabrakło jednak „tego czegoś” i finalnie musieli oni zadowolić się drugą lokatą. Walka o trzecią lokatę była natomiast niezwykle zażarta, o czym najlepiej świadczy fakt, że aż trzy ekipy zakończyły zimowe zmagania z dorobkiem 16 pkt! Rezultaty osiągane w „małej tabeli” sprawiły natomiast, że z brązowych medali mogą cieszyć się zawodnicy FC Bez Nazwy, którzy wyprzedzili Zespół R oraz Bonifikartę Enjoyers.

 

Bezapelacyjnie najlepsi w minionym już sezonie okazali się zawodnicy Copaniny. Ekipa w czarno-złotych trykotach postanowiła tym razem zgłosić się do niższej ligi niż miało to miejsce jesienią i – nie będziemy ukrywać – zmiotła konkurencję z planszy. Nowo koronowany mistrz wygrał wszystkie dziewięć spotkań sezonu zimowego, dużą część z nich bardzo efektownie. Wspomnimy tu tylko o meczach przeciwko Bonifikarcie Enjoyers (11:4), Drodze (22:0) czy Gentleman Warsaw Teamowi (7:0), ale trzeba zauważyć, że drużyna ta przez cały czas trwania rozgrywek utrzymywała bardzo wysoką dyspozycję, co zaprowadziło ich na szczyt tabeli. Niewiele natomiast brakowało, a idealny sezon nie skończyłby się… idealnie. W ostatnim meczu Copanina bardzo długo nie mogła poradzić sobie z Old Stars, a wygraną zapewniła sobie dopiero w samej końcówce. Oprócz świetnej gry zespołowej, ważne były również indywidualności, których w Copaninie zdecydowanie nie brakowało. Fenomenalny sezon ma za sobą Adrian Pęter, który z dorobkiem 20 goli został królem strzelców rozgrywek, będąc również jednym z najlepszych zawodników całej ligi. Oprócz niego warto wyróżnić również postawę takich graczy jak Mukhamedali Uulu Aibek (10 goli i 7 asyst), Zceko Mikaylov (14 goli i 8 asyst) czy Davonbrek Sattorov (15 goli i 9 asyst), którego wybraliśmy najlepszym obrońcą ligi. Co więcej, bramki strzegł najlepszy golkiper sezonu – Wiktor Stachera. Z takim zestawieniem personalnym nie może dziwić, że tytuł trafił właśnie do tej ekipy!

Znakomity sezon mają za sobą także gracze Ajaksu W-wa. Ekipa debiutująca w naszych rozgrywkach wygrała aż 7 z 9 meczów, co dało jej drugą lokatę na koniec zmagań. Jest to niewątpliwie świetny wynik, ale coś czujemy, że gracze w granatowych trykotach nie będą chcieli na tym poprzestać. Ich przygoda z Ligą Bemowską rozpoczęła się od dwóch efektownych zwycięstw, ale potem na ziemię sprowadziła ich porażka przeciwko Old Stars (4:5). Gracze Ajaksu najwyraźniej wyciągnęli z tego odpowiednie wnioski, kolejne trzy mecze padły bowiem ich łupem. To oznaczało, że starcie ósmej siódmej kolejki przeciwko Copaninie będzie dla nich meczem o tytuł. Tym razem misja ta jeszcze się nie powiodła (porażka 4:9), ale zwycięstwa w dwóch ostatnich kolejkach sprawiły, że w swoim debiucie „Granatowi” sięgnęli po srebrne medale. Patrząc na dynamikę ich rozwoju nie mamy zresztą większych wątpliwości, że w kolejnych sezonach wazon mistrzowski może już paść ich łupem. Zwłaszcza, że w swoich szeregach mają Bartosza Kopacza, który w sześciu meczach aż pięciokrotnie został wybierany zawodnikiem meczu, co sprawiło, że nagroda dla zawodnika sezonu powędrowała w jego ręce. Liczbowo także wygląda to znakomicie – 18 goli i 5 asyst w sześciu spotkaniach robi wrażenie. To właśnie na Bartku w dużej mierze opierała się gra ofensywna zespołu, ale trzeba zauważyć, że pozostali koledzy ciężko pracowali w defensywie, aby ich snajper mógł zdobywać bramki.

Na najniższym stopniu podium lądują FC Bez Nazwy i – przyznamy szczerze – mamy w tym przypadku wrażenie, że potencjał pozwalał tej drużynie na ugranie nieco lepszego wyniku. Ekipa w czerwonych strojach po wyrównanych bojach uległa co prawda wyprzedzającej jej dwójce (1:4 z Ajaksem W-wa i 4:6 z Copaniną), ale rozmiar tych porażek pokazuje, że stać ich było na nawiązanie rywalizacji z najlepszymi. „Nołnejmów” zgubiły wpadki z nieco niżej notowanymi rywalami, potykali się bowiem jeszcze w meczach przeciwko Old Stars (4:4) i Zespołem R (4:6). Nie zmienia to natomiast fakt, że – pomimo nieco chimerycznej formy – za nimi naprawdę udany sezon. Trudno zresztą aby było inaczej, skoro zakończyli go „na pudle”. W dużej mierze jest to zasługa Daniela Dzięgielewskiego, który był zdecydowanie najlepszym ofensywnym zawodnikiem FCBN, notując 15 goli i 8 asyst. Dzielnie wspierali go natomiast Sebastian Jakóbczyk (7 goli i asysta) i Igor Białkowski (8 goli i 5 asyst), a i pozostałym zawodnikom należą się duże brawa za bardzo solidne występy w minionym już sezonie. Jeśli w najbliższym czasie FC Bez Nazwy będą chcieli poprawić ten rezultat, będą musieli wznieść się na jeszcze wyższy poziom.

431583395_1128372941907187_507078057975505473_n.jpg

Tuż za podium, na najgorszym dla sportowca miejscu, ląduje Zespół R. Drużyna w błękitnych trykotach musiała w sezonie zimowym radzić sobie bez braci Chorostowskich, ale trzeba przyznać, że udało im się całkiem nieźle załatać te dziury. Sezon rozpoczęli co prawda od minimalnej porażki z późniejszym mistrzem – Copaniną (2:3), potem odnieśli jednak dwa zwycięstwa i zdawali się wracać na właściwe tory. Kluczowy dla losów sezonu w ich wykonaniu był okres pomiędzy czwartą a siódmą kolejkę. Wygrali wówczas zaledwie raz – 6:4 z FC Bez Nazwy, remisując do tego przeciwko Old Stars (4:4) i ponosząc porażki z Ajaksem W-wa (4:6) oraz Bonifikartą Enjoyers (3:5). To wówczas gracze „eRki” stracili choćby matematyczne szanse na zakotwiczenie na podium. Sezon skończyli natomiast dwoma zwycięstwami – najpierw otrzymując walkowera od Czupakabrów Warszawa, a następnie gromiąc Zielone Bielany 12:5. Jak już jednak wspomnieliśmy, nie dało im to awansu do czołowej trójki i finalnie musieli zadowolić się czwartą lokatą. Czy jest to osiągnięcie pozostawiające niedosyt? Z pewnością. Trzeba natomiast pamiętać, że Zespół R musiał radzić sobie bez swoich najbardziej bramkostrzelnych graczy, co nie ułatwiało im zadania. W buty wspomnianych braci Chorostowskich nieźle weszli Krzysztof Rogacin (7 bramek i 3 asysty), Piotr Miszczuk (7 bramek i 4 asysty) czy Kamil Pucek (5 bramek i 10 asyst), ale wydaje się, że to właśnie klasycznego „żądła” z przodu zabrakło do sięgnięcia po medale.

Tyle samo punktów co FC Bez Nazwy i Zespół R zgromadzili również zawodnicy Bonifikarty Enjoyers, którzy w bezpośrednich starcia okazali się najgorsi z całej trójki, w wyniku czego wylądowali dopiero na piątej lokacie. Gracze w czerwonych trykotach sezon zimowy rozpoczęli nie najlepiej – od porażki 4:11 z Copaniną i remisu 1:1 z Zielonymi Bielanami, ale potem było już zdecydowanie lepiej. BE odniosła pięć zwycięstw w sześciu kolejnych spotkaniach, jedynie Ajaks W-wa potrafił w tym czasie odebrać im punkty (porażka 1:6). To oznaczało, że na kolejkę przed końcem zmagań „Czerwoni” mają wszystkie atuty w ręku – wystarczyło, aby nie przegrali bezpośredniego starcia przeciwko FC Bez Nazwy, a brązowe medale zawisłyby na ich szyjach. Rywal okazał się jednak lepszy, wygrywając i zapewniając sobie tym samym miejsce w czołowej trójce. Zawodnicy Bonifikarty Enjoyers musieli natomiast obejść się smakiem, choć musimy przyznać, że w naszej opinii zanotowali naprawdę bardzo solidny sezon. Ekipa ta wykonała względem jesieni spory progres i jeśli dalej będzie podążać tą ścieżką, w najbliższym czasie może wreszcie pokusić się o coś więcej. Indywidualnie zawodnicy BE także mają się czym pochwalić – Mateusz Jasztal zapisał na swoim koncie 14 goli i 3 asysty, Damian Wolak 11 goli i 6 asyst, a Grzegorz Tymolewski – 2 gole i aż 11 asyst. Nie mamy wątpliwości – jest na czym budować!

Drugą połowę tabeli otwiera nam Gentleman Warsaw Team i w przypadku tej ekipy rozgrywki zimowe zdecydowanie możemy podzielić na dwie części. Pierwsza była dla nich fatalna – remis na inaugurację przeciwko Old Stars (6:6), a następnie pięć kolejnych porażek. Nic więc dziwnego, że „Dżentelmeni” stali się jednym z głównych kandydatów do zamknięcia tabeli na koniec rozgrywek. W decydującej fazie sezonu zespół ten przeszedł jednak niesamowitą metamorfozę. Mentalnego „kopa” z pewnością dodało im premierowe zwycięstwo – w siódmej kolejce, 8:2 nad Czupakabrami Warszawa. Na fali tej euforii GWT wygrał także kolejne dwa mecze – przeciwko Zielonym Bielanom (8:2) i Drodze (7:4) – dość nieoczekiwanie lądując na wysokiej, szóstej lokacie. To tylko pokazuje, że potencjał tej drużyny jest niemały, zawodnicy muszą jedynie częściej go eksponować. Jeśli uda im się utrzymać dyspozycję z końcówki zimy, wiosną mogą zaskoczyć niejednego rywala. Szczególnie, że mają w swoich szeregach takich graczy jak Paweł Domański (11 goli i 7 asyst), Piotr Loze (8 goli i 6 asyst) czy Sebastian Bartosik (9 goli i 2 asysty).

Siódma lokata przypadła w udziale Zielonym Bielanom i nie mamy w tym przypadku wątpliwości, że jest to wynik poniżej oczekiwań. Gracze tego zespołu po solidnej jesieni przystępowali do tych rozgrywek ze sporymi nadziejami, które jednak bardzo szybko zostały rozwiane. Zaledwie punkt w trzech pierwszych meczach sprawił, że drużyna z Bielan bardzo mocno ograniczyła swoje szanse na zakotwiczenie na podium. Potem było co prawda nieco lepiej, ale nawet trzy wygrane w czterech kolejnych meczach nie sprawiły, że ZB zbliżyli się do ligowej czołówki. Tym bardziej, że w między czasie przydarzyła im się dość wstydliwa porażka z FC Bez Nazwy – aż 1:12. Brak choćby matematycznych szans na awans do czołowej trójki sprawił, że „Zieloni” w ostatnich meczach nie prezentowali już tak ogromnego poziomu ambicji, z którego zdążyliśmy ich poznać. Efekt? Porażki z Gentleman Warsaw Teamem (2:8) i Zespołem R (5:12), które sprawiły, że zakotwiczyli oni dopiero na siódmym miejscu. Jak już wspomnieliśmy, uważamy, że ten rezultat jest zdecydowanie poniżej oczekiwań i liczymy, że wiosną chłopaki powalczą o coś więcej. Plusy minionej kampanii? Z pewnością postawa Bartłomieja Paczkowskiego (14 goli i 3 asysty) oraz Roberta Litawy (9 goli i 3 asysty).

 

3.jpg

Na ósmym miejscu rozgrywki zimowe kończą Old Stars. Zespół debiutujący w naszych rozgrywkach raczej nie zaliczy premierowego sezonu do udanych, ale w niektórych meczach pokazywał on spore możliwości. Jeśli uda się dołożyć do tego regularność, gracze w złotych trykotach już na wiosnę mogą pokusić się o zdecydowanie więcej. Mecze przeciwko późniejszym medalistom – Ajaksowi W-wa (5:4) czy FC Bez Nazwy (4:4), rozgromienie Czupakabrów Warszawa (14:4) czy nikła porażka z Copaniną (5:6) pokazują, że potencjał w tej ekipie jest naprawdę spory. Jak już jednak wspomnieliśmy, chimeryczna forma sprawiła, że z drugiej strony notowali oni dość bolesne wpadki, jak choćby 5:10 z Drogą czy 2:9 z Zielonymi Bielanami. Wydaje się jednak, że są to błędy jak najbardziej możliwe do wyeliminowania, a wejście przez Old Stars na wyższy poziom pozostaje kwestią czasu. Szczególnie, jeśli w ich szeregach wciąż występować będzie Wojciech Kalata. Reżyser gry „Gwiazd” ma za sobą fantastyczny sezon, notując w nim 7 goli i aż 15 asyst, zgarniając tym samym statuetkę dla najlepiej podającego. Oprócz niego na wyróżnienie zasługuje także Jakub Pomorski (10 goli i 6 asyst), będący najlepszym snajperem swojego zespołu.

Na przedostatniej pozycji rozgrywki zimowe zakończyła Droga. Śmiało możemy zresztą napisać, że ich postawa w minionym już sezonie jest egzemplifikacją powiedzenia o „miłych złego początkach”. Gracze występujący w koszulkach w biało-czarne pasy zaczęli bowiem od zwycięstwa nad Old Stars (10:5), które nieco rozbudziło ich apetyty. Potem było już niestety zdecydowanie gorzej. Jak pokazała przyszłość, triumf nad „Gwiazdami” był jedynym w zimowej kampanii. Droga w kolejnych ośmiu meczach wywalczyła zaledwie punkt, a część ich porażek była naprawdę bardzo wyraźna – wspomnimy tylko o meczach przeciwko Bonifikarcie Enjoyers (3:12) czy Copaninie (0:22). W trzech ostatnich kolejkach ta doświadczona ekipa za każdym razem była blisko wywalczenia jakiejś zdobyczy, ale za każdym razem musiała obejść się smakiem, przegrywając kolejno z Zielonymi Bielanami (6:7), Ajaksem W-wa (5:7) i Gentleman Warsaw Teamem (4:7). Rozgrywki kończą zatem z dorobkiem zaledwie 4 pkt, mamy natomiast nadzieję, że wiosną pokażą się z lepszej strony. Kilka ciepłych słów chcielibyśmy natomiast poświęcić Marianowi Rokoszowi, którego najwyraźniej czas przestał się imać. Ten niezwykle doświadczony napastnik ponownie był najlepszym strzelcem swojego zespołu, oprócz 11 goli notując również 6 asyst.

„Czerwoną latarnią” siedemnastej ligi w sezonie zimowym zostały Czupakabry Warszawa, dla których były to wybitnie nieudane rozgrywki. Gracze w granatowych trykotach tylko raz zdobyli w nich punkty – w szóstej kolejce, remisując 6:6 z Drogą. Pozostałe kończyły się ich porażkami (często dość wyraźnymi), a zniechęcenie poskutkowało tym, że dwa ostatnie spotkania – przeciwko Ajaksowi W-wa i Zespołowi R – oddali walkowerem. Nie pochwalamy takiej postawy, hołdując zasadom fair play i grze do końca, wobec czego nie chcielibyśmy, aby takie sytuacje powtarzały się w przyszłości. Jednocześnie liczymy, że Czupakabry – jak mawiał klasyk – wrócą silniejsze i wiosną pokuszą się zdecydowanie lepsze rezultaty.

zima_2024_sezon_17.png

 

Sponsorzy