Podsumowanie sezonu 2. Liga Szóstek!

Krok po kroku, trochę znienacka dobrnęliśmy z naszymi podsumowaniami na zaplecze SuperLigi6. W drugiej lidze szóstek poziom był już naprawdę bardzo wysoki, a większość spotkań oglądało się z nieskrywanym zaciekawieniem. Bezsprzecznie najlepsi w tej rywalizacji okazali się Union of Boys, którzy zdobycie złotych medali przypieczętowali na kolejkę przed zakończeniem zmagań. Grono drużyn walczących o drugą i trzecią lokatę było spore, ale finalnie zwycięsko wyszli z niej zawodnicy Galicii i FK Almazu, którzy zgarnęli odpowiednio srebrne oraz brązowe krążki. O jakości tych ekip niech świadczy fakt, że poza strefą medalową znalazły się m.in. Gramy Czasami, Team Ivulin Rabona, Dynamo czy Contra.

Na wstępie musimy nadmienić, że finalnie wszystkie mecze z udziałem FC Anh Em 37 zostały zweryfikowane jako walkowery dla rywali. W tabeli nie jest to co prawda jeszcze uwzględnione, ale zespół ten jedynie trzykrotnie podczas zakończonych rozgrywek stawił się na zawody, w pozostałych starciach przeciwnicy otrzymywali natomiast trzy punkty bez gry. Weryfikacja obejmuje zatem spotkania przeciwko Gramy Czasami, Husarii Mokotów III oraz Galicii. Jednocześnie informujemy, że nie wpłynęło to znacząco na końcowy układ tabeli. Jedyna zmiana polega na tym, iż Gramy Czasami i Team Ivulin Rabona (uprzednio piąta oraz czwarta lokata) zamieniły się miejscami.

Wygląda na to, że Union of Boys powinni występować w naszych rozgrywkach jedynie co drugi sezon! Naturalnie piszemy to w żartobliwym tonie, ale fakty są takie, że odkąd ekipa ta dołączyła do Ligi Bemowskiej, naprzemiennie zdobywa tytuł mistrzowski i… go nie zdobywa. Wcześniej zespół Bartka Goździewskiego wygrywał już ligę zimą oraz latem ubiegłego roku, a wyczyn ten powtórzył w zakończonej niedawno kampanii. Trzeba zresztą przyznać, że triumf ten był jak najbardziej zasłużony. Drużyna w czerwonych trykotach była zdecydowanie najrówniejsza spośród całej stawki, jedyne punkty w drodze do zwycięstwa tracąc w czwartej serii gier, po remisie przeciwko Gramy Czasami. Na sam koniec oddali co prawda walkowera Teamowi Ivulin Rabona, ale byli już wówczas pewni końcowego triumfu. W kontekście ich gry możemy natomiast rozpisywać się w samych superlatywach. Pomimo wciąż niskiej średniej wieku, na murawie odznaczali się dużą dojrzałością, potrafiąc w odpowiednim momencie „zabić” mecz, dopisując do swojego dorobku kolejne punkty. Dość powiedzieć, że aż trzy z siedmiu ich zwycięstw odniesione były tylko jedną bramką, co pokazuje, że teoria ta nie jest wyssana z palca. Co równie istotne, mieli oni w swoich szeregach sporo indywidualności. Pierwsze skrzypce klasycznie już grał wspomniany wcześniej „Goździk” (10 goli i 6 asyst), defensywę w ryzach trzymał z kolei Krystian Nowakowski (7 goli i 6 asyst), którego uznaliśmy za najlepszego defensora minionego sezonu. Oprócz nich na wyróżnienie z pewnością zasługuje także Michał Lenczewski (9 goli i 5 asyst).

Srebrne medale zawisły na szyjach graczy Galicii i bez żadnych wątpliwości napiszemy, że było to największe pozytywne zaskoczenie minionego sezonu. Mieliśmy co prawda świadomość dużych umiejętności graczy z Ukrainy, ale rozgrywki jesienne nakazywały nam sądzić, że będą raczej finiszować w środku tabeli. Początek zimowej kampanii zdawał się nawet potwierdzać nasze domysły – po wygranej na inaugurację z FK Almazem przyszły bowiem dwie kolejne porażki: z Contrą oraz Gramy Czasami. Od tego czasu Galicia włączyła jednak piąty bieg, czego efektem było pięć zwycięstw w ostatnich sześciu seriach gier. Jedyną drużyną zdolną odebrać im punkty byli późniejsi mistrzowie – Union of Boys, którzy po niezwykle zaciętym starciu zwyciężyli 4:3. Osiemnastopunktowy dorobek połączony z niezwykle wyrównaną stawką sprawił natomiast, że gracze w błękitnych koszulkach mogli finalnie cieszyć się z wicemistrzostwa. Bez wątpienia jest to ogromny sukces, gdyż – jak wspomnimy po raz kolejny – konkurencja była naprawdę potężna. Chcemy przy tym podkreślić, że osiągnięcie to jest jak najbardziej zasłużone, ponieważ Galicia wykonała ogromny progres względem jesieni, a na ich grę patrzyło się z przyjemnością. Szczególnie dotyczy to Zakhariiego Mora , który ponownie był liderem swojej drużyny. „Dziesiątka” świeżo upieczonych wicemistrzów zakończył sezon z dorobkiem 14 goli i 8 asyst, a także nagrodami dla króla asyst oraz MVP sezonu.

Lokata na najniższym stopniu podium przypadła w udziale innej ekipie rodem z Ukrainy – FK Almazowi. Zespół ten po nieudanym okresie w SuperLidze6 chciał koniecznie udowodnić, że wciąż potrafi grać w piłkę i sztuka ta ewidentnie mu się udała. Ekipa Ihara Bakuna zakończyła zimową kampanię z identycznym dorobkiem punktowym jak Galicia, ale w kontekście drugiego miejsca brzemienna była dla nich porażka na inaugurację, w bezpośrednim starciu (5:9). Potem było już natomiast zdecydowanie lepiej, a gracze w zielonych strojach potrafili pokonywać tak uznane marki jak m.in. Gramy Czasami (7:6), Team Ivulin Rabona (3:2), Contra (5:3) czy Dynamo (8:6). Do końca sezonu Almaz nie znalazł sposobu tylko na pokonanie Union of Boys (4:7) oraz – co mocno zaskakujące – FC Prykarpattii (6:11). Nie zmienia to jednak faktu, że za nimi naprawdę udane miesiące, a o ile utrzymają tę dyspozycję, wiosną z pewnością będą bić się o powrót do SL6. Tym bardziej, że w naprawdę kapitalnej formie znajdował się Yury Neudakh. Snajper „Zielonych” zakończył zimę z bilansem 17 goli, dzięki czemu zgarnął statuetkę dla najlepszego strzelca. Co więcej, jego klubowy kolega Taras Mysko zapisał na swoje konto 8 asyst, dzięki czemu (do spółki z trzema innymi graczami) sięgnął po nagrodę dla najlepiej podającego. O wyróżnieniu dla Eduarda Vakhidova (najlepszy bramkarz) moglibyśmy nawet nie wspominać, gdyż taka sytuacja ma miejsce praktycznie co sezon J

Tuż za podium lądują Gramy Czasami, którzy – choć z pewnością czują niedosyt – mogą być ze swojej postawy względnie zadowoleni. Tak naprawdę przydarzyły im się tylko jeden słabszy mecz, gdy w dziewiątej serii gier zostali zupełnie zezłomowani przez Dynamo, przegrywając aż 2:8. Oprócz tego nie bardzo możemy się natomiast do czego przyczepić, chyba że do nieumiejętności „zabijania” meczów. Przynajmniej kilkukrotnie zdarzało się bowiem, że drużyna Krzysztofa Sobolewskiego znajdowała się na prowadzeniu i zamiast dobić rywala, dawała mu wrócić do meczu. Tak było chociażby w pojedynkach przeciwko Teamowi Ivulin Rabona (4:4) czy późniejszym mistrzom – Union of Boys (3:3). Nie zmienia to jednak faktu, że za „Sobolem” i spółką całkiem dobry sezon, będący jednocześnie znakomitym przetarciem przed wiosennym debiutem w SuperLidze6. Kapitan zapowiada, że wobec nadchodzącego wyzwania poczynione zostały odpowiednie wzmocnienia, dlatego też bardzo jesteśmy ciekawi, jak będzie to wyglądało w praktyce. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że już wcześniej mieli oni w swoich szeregach kilku świetnych zawodników m.in. Sebastiana Szwaję, Pawła Staniszewskiego czy Mateusza Sieciechowicza.

Pierwszą połowę tabeli zamyka nam Team Ivulin Rabona. Mistrzowie 1. Ligi Siódemek z sezonu jesiennego przeszli na mniejszy plac z zamiarem powtórzenia tego sukcesu i początek sezonu zdawał się sugerować, że mają ku temu wszelkie argumenty. Pierwsze trzy mecze w ich wykonaniu to: 10:5 z Contrą, 9:1 z Dynamo i 8:2 z FC Prykarpattią, a musimy doliczyć do tego również walkower otrzymany od FC Anh Em 37. Potem w drużynie rodem z Białorusi coś ewidentnie się zacięło, czego efektem seria czterech kolejnych spotkań bez wygranej. Co więcej, tylko w jednym z nich – przeciwko Gramy Czasami, udało im się wywalczyć remis, pozostałe trzy kończyły się już ich porażkami. Dorobek punktowy podreperowali delikatnie na zakończenie sezonu, choć z pewnością nie tak jakby to sobie wyobrażali – otrzymując walkowera od Union of Boys. W kontekście całego sezonu w ich wykonaniu możemy zatem mówić o potężnym rozczarowaniu. Gracze w biało-czerwono-białych koszulkach rozbudzili nasze apetyty świetną grą, ale w drugiej części rozgrywek nie byli już w stanie zbliżyć się do prezentowanego wcześniej poziomu. Wiosną wrócą jednak na większy plac, na którym czują się niczym ryba w wodzie i z dużym prawdopodobieństwem ponownie będą walczyć o najwyższe cele. Szczególnie, że mają w swoich szeregach Dmitrija Zhuka, który pomimo zaledwie pięciu zimowych występów i tak zdołał wykręcić znakomity dorobek indywidualny – 11 goli i 5 asyst.

Szósta pozycja dla Husarii Mokotów III, której do walki o coś więcej zabrakło chyba nieco stabilizacji i powtarzalności. Zespół ten rozpoczął rozgrywki całkiem nieźle – od remisu z Dynamo i wygranej nad FC Anh Em 37, ale potem przyszła niezrozumiała niemoc. Cztery kolejne mecze w ich wykonaniu to komplet porażek – kolejno z FK Almazem, Galicią, Gramy Czasami oraz Union of Boys. Możemy co prawda pisać, że wszystkie te starcia rozgrywane były przeciwko ligowej czołówce, ale znamy wartość drużyny w czarnych trykotach i uważamy, że nawet przeciwko tak doborowemu towarzystwu nie przystoi im poniesienie czterech porażek. Ekipa Tomka Hubnera szczęśliwie obudziła się wraz z początkiem marca, wygrywając wszystkie trzy mecze do końca ligi. Najpierw zgarnęli pełną pulę przeciwko Contrze, potem natomiast ograli Team Ivulin Rabona i FC Prykarpattię. To dało im finalnie szóste miejsce, z którego nie mogą być – i najprawdopodobniej nie są – zadowoleni. Najmilszym dla nich akcentem jest zapewne statuetka dla wspomnianego Hubnera, który z 8 asystami na koncie został jednym z czterech najlepiej podających. Oprócz niego bardzo dobrze prezentowali się również Kamil Kapica (15 goli i 3 asysty) oraz Wiktor Kruczyński (10 goli i 4 asysty).

Bez wątpienia największy niedosyt po zakończonych niedawno rozgrywkach mają gracze Dynamo. Ta zasłużona i utytułowana drużyna znajduje się co prawda w fazie przebudowy, ale pomimo tego miała ogromną szansę na zakończenie rozgrywek w czołowej trójce. I to pomimo kilku niezbyt zadowalających (delikatnie rzecz ujmując) występów, jak choćby przeciwko Teamowi Ivulin Rabona (1:9). Z drugiej jednak strony, jeśli zebrali się „galowym” składem i wszyscy realizowali nakreślone założenia, bardzo trudno było ich powstrzymać. Boleśnie przekonali się o tym Gramy Czasami, którzy w dziewiątej serii gier zebrali bolesny oklep, aż 2:8. Wracając natomiast do „Granatowych”, przed ostatnią, podwójną serią gier mieli oni realną szansę na zakończenie rozgrywek nawet na drugiej lokacie. Do tego potrzebne były jak najlepsze wyniki osiągnięte w meczach przeciwko bezpośrednim konkurentom – Galicii i FK Almazowi. Kostya Didenko i jego koledzy niestety nie stanęli na wysokości zadania, a dwie porażki zepchnęły ich aż do drugiej połowy tabeli. Jest to na pewno dużego kalibru rozczarowanie, ale wierzymy, że ten ambitny i charakterny zespół szybko się pozbiera i już wiosną powróci do gry o najwyższe cele. Małym pocieszeniem może być dla nich fakt, że Vitalij Yakovenko został jednym ze zwycięzców klasyfikacji na najlepszego asystenta.

Tuż nad strefą spadkową zmagania zakończyła FC Prykarpattia i w tym przypadku także możemy mówić o wyniku poniżej oczekiwań. Trzeba bowiem pamiętać, że piszemy tu o wicemistrzach 2. Ligi Szóstek z wiosny ubiegłego roku, tymczasem podczas minionej kampanii zespół rodem z Ukrainy zupełnie nie potrafił nawiązać do tamtej dyspozycji. Solidny w ich wykonaniu był jedynie drugi „trymestr”, gdy na przestrzeni trzech kolejek zgromadzili siedem punktów – najpierw otrzymując walkowera od FC Anh Em 37, następnie remisując z Contrą, aż wreszcie pokonując FK Almaz. Jak się jednak okazało, było to najlepsze, co pokazali nam na przestrzeni trwania rozgrywek. Zarówno pierwsze trzy, jak i ostatnie trzy spotkania solidarnie przegrali, często wyraźnie odstając od przeciwników. Wystarczy zresztą wspomnieć wyniki ich meczów przeciwko Teamowi Ivulin Rabona (2:8), Galicii (3:11), Gramy Czasami (1:7) czy Husarii Mokotów III (4:12). Nie do takiej gry przyzwyczaili nas zawodnicy w czarnych koszulkach i najprawdopodobniej oni sami również mają tę świadomość. W ofensywie niezłe liczby zanotował co prawda Andrii Dutchak (8 goli i 5 asyst), ale nawet on nie do końca przypominał jednego z najlepszych zawodników sezonu Wiosna 2023. Reszta drużyny także znajdowała się mocno pod formą, efektem czego tak odległa lokata.

Na ostatnim miejscu rozgrywki zimowe kończy Contra, która – takie mamy wrażenie – nie potraktowała ich do końca poważnie. Zespół prowadzony przez Michała Raciborskiego nierzadko miewał problemy ze składem, a sam kapitan był zmuszony do „szycia”. Przy tak dobrej i wyrównanej stawce musiało to znaleźć swoje odzwierciedlenie w wynikach. Gracze w granatowych trykotach tylko raz podnieśli z murawy pełną pulę, pokonując w drugiej serii gier Galicię (4:1). Oprócz tego otrzymali jeszcze walkowera od FC Anh Em 37, a także podzielili się punktami z FC Prykarpattią (7:7). Pozostałe sześć spotkań to już porażki, choć warto zauważyć, że wcale nie były to jednostronne pogromy. „Misiek” i spółka najczęściej dojeżdżali poziomem, ale wąska kadra sprawiała, że prędzej czy później zaczynało brakować im pary, co przeciwnik skrzętnie wykorzystywał. Niewątpliwie jest to nauczka na przyszłość, mówiąca o tym, że w futbolu ważna jest zarówno jakość, jak i ilość. Jeśli Contra zadba o jedno i drugie, w przyszłości zdobędą jeszcze niejeden puchar. W piłkę potrafią wszakże grać znakomicie.

zima_2024_sezon_2.png

 

Sponsorzy