Podsumowanie sezonu Lato 2023 – 6. liga szóstek!

W wielu ligach walka o mistrzostwo trwała aż do samego końca rozgrywek, ale z pewnością nie dotyczy to szóstego poziomu rozgrywkowego. Tutaj od samego początku prym wiodła ekipa Czumy, która z kompletem zwycięstw, niezwykle efektownie i ze wszech miar zasłużenie sięgnęła po triumf. Dość długo kroku starał się dotrzymać im Reytan, który na finiszu mocno jednak „spuchł”, przez co musiał zadowolić się jedynie trzecią lokatą. Wicemistrzostwo zdobyła natomiast drużyna E.ON Polska, która rzutem na taśmę wyprzedziła wspomniany Reytan, wygodnie sadowiąc się za plecami nowo koronowanego mistrza. W dole tabeli także trwała zażarta rywalizacja, o czym przekonacie się czytając przygotowane przez nas Podsumowanie Sezonu 6. Ligi Szóstek. Zapraszamy!

 

Trudno oddać słowami dominację Czumy w sezonie letnim. Zespół ten debiutował w naszych rozgrywkach wiosną, zajmując wówczas piątą lokatę w piątej lidze. Wiedzieliśmy, że chłopaków stać na wiele, ale nawet my nie spodziewaliśmy się aż takiej dominacji. Zespół w białych trykotach prawdziwą moc pokazał już na inaugurację, gromiąc Drink Men aż 12:0. Potem nierzadko miewali oni problemy, ale zawsze udawało im się wyjść z nich obronną ręką. Choć w dalszej części sezonu nie wygrywali aż tak efektownie jak przeciwko DM, byli w swoich poczynaniach bardzo regularni, o czym najlepiej świadczy fakt, że udało im się wygrać komplet letnich spotkań. Trudno chyba zatem o bardziej zasłużony tytuł mistrzowski. Choć niewątpliwą jakość pokazało wielu zawodników, przede wszystkim musimy wyróżnić Piotra Koźniewskiego, który po 9 spotkaniach mógł pochwalić się imponującym dorobkiem 13 goli oraz 13 asyst, dzięki czemu nie mieliśmy wątpliwości, aby uhonorować go nagrodą dla Najlepszego Zawodnika Sezonu. Jeśli dodamy do tego, że Piotr zgarnął także statuetkę dla Króla Asyst, minione rozgrywki zdecydowanie może on uznać za udane. Oprócz niego świetną kampanią ma za sobą także Paweł Kucharski.

Na drugiej lokacie sezon letni zakończyli gracze E.ON Polska, którzy do nowo koronowanego mistrza stracili jednak aż 6 punktów. „Energetycy” rozgrywki rozpoczęli od trzech zwycięstw, po których przyszła minimalna porażka z Czumy. Trzeba zresztą przyznać, że jej okoliczności były wyjątkowe – E.ON na nieco ponad 10 minut przed końcem prowadził 4:0 i wydawało się, że zwycięstwo ma w kieszeni. Iście straceńcza szarża w decydującym fragmencie meczu sprawiła, że finalnie nominalnym gościom udało się odwrócić losy meczu i to oni triumfowali 6:5. Na domiar złego dwa tygodnie później przyszła kolejna porażka, tym razem z Reytanem (4:5), która mocno skomplikowała sytuację w kontekście walki o medale. Trzy wygrane w trzech ostatnich seriach, a także liczne wpadki rywali sprawiły jednak, że ostatecznie to E.ON mógł cieszyć się ze srebrnych medali. Do tego niewątpliwego osiągnięcia drużynowego doliczyć należy także wyróżnienia indywidualne. Bezsprzecznie jednym z najlepszych zawodników tego sezonu w całej lidze był Paweł Głuszek, który do końca był przez nas brany pod uwagę w kontekście nagrody MVP Sezonu. Ostatecznie walkę tę przegrał ze wspomnianym Koźniewskim, ale na pocieszenie pozostała mu statuetka dla Najlepszego Strzelca (14 goli). Oprócz niego świetny sezon rozegrał również Marcin Starosz, którego wybraliśmy Najlepszym Bramkarzem Sezonu. Pochwały należą się jednak także innym graczom, świetną robotę wykonywali bowiem m.in. Damian Metryka czy Grzegorz Kowerski.

Na najniższym stopniu podium rozgrywki zakończył Reytan i dla jego zawodników z pewnością może być to spore rozczarowanie. Zespół w czerwonych trykotach w pierwszych siedmiu kolejkach zdobył bowiem aż 19 punktów i wydawało się, że do samego końca będzie liczył się w walce o tytuł mistrzowski. Kluczowa okazała się przedostatnia seria gier, w której faworyt nieoczekiwanie uległ 1:2 Walcowi, przekreślając swoje szanse na zdobycie złotych medali. Podłamani takim obrotem spraw „Czerwoni” w ostatnim meczu sezonu – przeciwko nowemu mistrzowi – nie byli w stanie podjąć rękawicy i po meczu bez większej historii przegrali 1:4, spadając finalnie na trzecią lokatę. Słabsza końcówka nie powinna natomiast przesłonić naprawdę dobrej kampanii w ich wykonaniu. Bilans 6 zwycięstw, 1 remisu i 2 porażek jest bowiem bardzo dobry, a ugranie brązowych krążków najlepiej to potwierdza. Bardzo dobry sezon ma za sobą m.in. Paweł Zarzycki, który regularnie nękał defensywy rywali. W obronie znakomicie spisywał się z kolei Tomasz Cieślak, którego postanowiliśmy uhonorować nagrodą dla Najlepszego Defensora. Nie mamy przy tym wątpliwości, że jeśli gracze Reytana wciąż będą notować tak dynamiczny progres, już niedługo zdobędą upragnione złoto.

Tuż za „pudłem” uplasowała się drużyna Teamu Ivulin TUT, której do srebrnych medali zabrakło jednak bardzo niewiele. Zespół rodem z Białorusi zasłynął w zakończonym niedawno sezonie ze znakomitej defensywy, co wymiernie przekładało się na dorobek punktowy. Po 8 seriach gier drużyna dowodzona przez Antosia Łahvińca miała w dorobku 5 zwycięstw, 2 remisy (w tym 2:2 z Reytanem) oraz nieznaczną porażkę z Czumy (0:2) i wciąż zachowywała realne szanse na zajęcie drugiej lokaty. Warunkiem było pokonanie w ostatniej kolejce E.ON-u Polska. W tym starciu górą był jednak rywal, który po wygranej 3:1 mógł cieszyć się ze zdobycia wicemistrzostwa. Taki rezultat sprawił natomiast, że Team Ivulin TUT finalnie został z niczym i musiał zadowolić się czwartą pozycją. Indywidualnie na kilka ciepłych słów zdecydowanie zasłużyli Uladzimir Malauka czy Aliaksandr Ivulin, którzy niejednokrotnie wykazywali się naprawdę dużym kunsztem piłkarskim. Jeśli tylko TIT wciąż będzie podążał tą drogą, w przyszłości może napytać rywalom jeszcze więcej biedy i zameldować się na ligowym podium.

Pierwszą połowę tabeli zamyka Walec, który do podium stracił jednak aż osiem „oczek” i przez długi czas uwikłany był w walkę o ligowy byt. Gracze w czarnych trykotach letnią kampanię rozpoczęli co prawda od wygranej nad Starą Lamą (5:2), ale następnie przyszło pięć kolejnych spotkań bez wygranej, spośród których aż cztery zakończyły się porażkami. Mogło się wówczas wydawać, że jest to jeden z głównych kandydatów do spadku, ale ostatnie kolejki zadały kłam tej teorii. Zawodnicy Walca złapali formę w najważniejszym momencie sezonu i dzięki 7 punktom ugranym w 3 kolejkach bardzo szybko oddalili się od strefy spadkowej. Szczególnie imponujący był zwłaszcza triumf nad Reytanem (2:1), który w praktyce pozbawił wyżej notowanego rywala szans na tytuł mistrzowski. Wcześniejsza wygrana z Na Chodzonego FC także pokazała, że w „Czarnych” drzemie naprawdę spory potencjał. W sezonie letnim zdecydowanie najczęściej ukazywał go Olaf Jasiński, który z dorobkiem 12 goli wydatnie przyczynił się do wysokiej, piątej lokaty. Jeśli w kolejnych rozgrywkach jego koledzy będą w stanie dorównać mu poziomem, Walec może okazać się groźny absolutnie dla każdego rywala.

Drugą część ligowej stawki otwiera Na Chodzonego FC i z pewnością możemy uznać ten fakt za spore rozczarowanie. Zespół Marcina Podsiadlika na papierze prezentował się bardzo dobrze, ale niestety nie do końca pokryło się to z boiskową rzeczywistością. Drużynie tej nie brak jakości, tym razem zabrakło jednak pewnej regularności. Inauguracyjną wpadkę z Reytanem (0:4) mogliśmy jeszcze wytłumaczyć, ale na wpadki z Loko Blic (1:1) czy Walcem (3:5) usprawiedliwienia już nie ma. Rzecz jasna gracze NCh FC niejednokrotnie pokazywali się z dobrej strony, potrafili bowiem rozgromić Drink Men (5:1) czy Tachimetr (6:0), a w starciach z ligową czołówką nawiązywali wyrównaną walkę (2:4 z Czumy i 2:3 z E.ON Polska). Finalnie czegoś zabrakło i – jak już wspomnieliśmy – naszym zdaniem była to nieco większa regularność. Dla kapitana i jego załogi sezon letni stanowi zapewne doskonałą lekcję i kwestią otwartą pozostaje, czy wyciągną z niej odpowiednie wnioski. Możliwości ku temu mają – tacy gracze jak Adrian Dylewski, Krystian Dyczkowski czy wspomniany Podsiadlik z niejednego piłkarskiego pieca chleb jedli i nie mamy wątpliwości, że po wzajemnym „dotarciu” Na Chodzonego FC może stanowić naprawdę wybuchową mieszankę.

Siódma lokata przypadła w udziale debiutantom z Loko Blic, którzy bardzo długo nie mogli odnaleźć się w bemowskiej rzeczywistości. Zespół rodem z Ukrainy już na inaugurację musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci porażki 0:6 z Teamem Ivulin TUT. Potem nie było dużo lepiej, w kolejnych sześciu spotkaniach udało im się ugrać jedno zwycięstwo (5:1 z Walcem) i jeden remis (1:1 z Na Chodzonego FC), do których doszły cztery kolejne przegrane. Końcówka rozgrywek uwolniła natomiast drzemiący w nich potencjał – w meczach przeciwko Drink Men (6:5) oraz Starą Lamą (6:3) zaprezentowali się bardzo korzystnie, a nagrodą za to był komplet punktów, który zapewnił im utrzymanie w lidze. Nie mamy wątpliwości, że zespół ten nie pokazał jeszcze, na co tak naprawdę go stać, ale wydaje się to być kwestią czasu. Szczególnie, że w ich składzie znajdziemy Aleksego Zenkovetsa, który z dorobkiem 14 goli, do spółki z Pawłem Głuszkiem z E.ON Polska sięgnął po koronę króla strzelców. Jego koledzy w końcowej fazie rozgrywek także pokazali się z dobrej strony, a sezon jesienny może należeć do nich!

Tuż „nad kreską” rozgrywki zakończyli zawodnicy Drink Men, którzy zdecydowanie nie mogą być zadowoleni ze swojej postawy. Kluczowi zawodnicy – tacy jak Łukasz Skwarko czy Tomasz Sienkiewicz – stosunkowo rzadko pojawiali się w minionej kampanii na meczach, co mocno odbiło się na postawie zespołu. DM zaczął sezon od trzech porażek i wydawało się, że może być głównym kandydatem do spadku. Potem przyszły jednak wygrane nad Tachimetrem (3:1) oraz Starą Lamą (4:2), które w praktyce zapewniły drużynie utrzymanie. Końcówka sezonu także była w ich wykonaniu nie nadzwyczajna, a trzy porażki i remis z Walcem (1:1) są najlepszym potwierdzeniem tych słów. Jak się okazało, sześć zdobytych punktów wystarczyło do utrzymania w lidze, choć z pewnością nie na to gracze w pomarańczowo-granatowych trykotach liczyli przed rozpoczęciem sezonu. Teraz muszą przełknąć tę gorzką pigułkę i wyciągnąć mityczne wnioski przed startem kolejnych rozgrywek. Tak słaby sezon w wykonaniu tej solidnej ekipy nie ma bowiem prawa się powtórzyć.

Strefę spadkową otwiera GKS Tachimetr Warszawa, który w trakcie całych rozgrywek zgromadził na swoim koncie zaledwie 4 punkty. Drużyna w pomarańczowych trykotach pierwsze punkty zdobyła w trzeciej kolejce, pokonując 6:4 Loko Blic. Mało kto przypuszczał wówczas, że będzie to ich jedyny triumf w minionej kampanii. W kolejnych tygodniach udało im się jeszcze zremisować z Walcem (3:3), ale była to ostatnia zdobycz w sezonie letnim. GKS do ostatnich chwil miał jeszcze realną szansę na uniknięcie relegacji, ale do tego potrzebne było zwycięstwo w zaległym meczu z „czerwoną latarnią” ligi – Starą Lamą. „Pomarańczowi” nie stanęli niestety na wysokości zadania i po porażce 2:5 spadek stał się faktem. Na pewno jest to duże rozczarowanie – zarówno dla zawodników, jak i obserwatorów. Bardzo mocno liczymy natomiast, że ta sympatyczna ekipa bardzo szybko podniesie się po tym niepowodzeniu i już jesienią zobaczymy ich w zupełnie innej, lepszej wersji. Doskonale wiemy, że stać ich na to! Przy całej „letniej mizerii” w wykonaniu Tachimetru warto docenić niezłą postawę Patryka Ciołka, a także Adama Nestorowicza, który zapisał na swoim koncie aż 8 asyst. Szkoda, że finalnie nie przełożyły się one na utrzymanie w lidze.

Na ostatnim miejscu Szóstą Ligę Letnią kończy Stara Lama i nie możemy oprzeć się wrażeniu, że zespół ten stać na zdecydowanie więcej. Przez niemal cały miniony sezon zespół ten pokazywał się z niezłej strony, ale za każdym razem brakowało mu tego „czegoś” – czasem zawodziła skuteczność, czasem zwyczajnie nie dopisywało im szczęście. Faktem jest, że w pierwszych ośmiu spotkaniach Stara Lama przegrała osiem razy, ale ani razu wyżej niż trzema golami. To dość dobrze obrazuje, że zespół ten wcale nie odstawał od konkurencji tak mocno, jak mógłby wskazywać na to dorobek punktowy. W ostatniej serii gier doszło wreszcie do przełamania i zdobycia pierwszych punktów, dzięki wygranej 5:2 nad GKS-em Tachimetr Warszawa. To naturalnie nie zmieniło sytuacji w tabeli Starej Lamy, ale z pewnością dało jej zawodnikom zastrzyk pozytywnej energii, który w kolejnych rozgrywkach pozwoli im osiągać zdecydowanie lepsze rezultaty. A że ich na to stać – nie mamy wątpliwości! Indywidualnie możemy wyróżnić Maksyma Kalensyiego, który ze średnią niemal jednej bramki na mecz był najlepszym strzelcem swojego zespołu.

DRUŻYNA SEZONU:

 poprawne.png

 

 

Sponsorzy